19.07.2012

Rozdział 4 „Nie bądź tchórzem. W końcu jesteś dziewczyną Harry’ego Stylesa!”


- Jessica, poznaj Louisa Tomlinsona, mojego przyjaciela i współlokatora oraz jego dziewczynę, Eleanor. – dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę, więc zrobiłam to samo.
- Hej. – posłałam parze słaby uśmiech i skierowałam swój wzrok na Louisa, który wypalił:
- Jessica? – zapytał, a na jego twarzy zagościł cwany uśmiech. – Dziewczyna od telefonu? – wszyscy zebrani w pokoju skierowali swoje spojrzenia na mnie. O Boże, jak bardzo chciałabym zapaść się pod ziemię. Czułam, że moja twarz momentalnie przybrała purpurowy odcień.
- Znacie się? – zapytał Harry, sprawiając, że skubanie własnego kciuka stało się najciekawszym zajęciem na świecie.
- Kiedyś na siebie wpadliśmy, nic takiego. – uśmiechnęłam się, modląc się o to, abyśmy jak najszybciej zakończyli to spotkanie.

Cztery godziny później
Siedzenie w Starbucksie kiedyś było zabawne. Jednak wtedy razem z Elizabeth siadałyśmy przy małym, okrągłym stoliku i zamawiałyśmy kilka rodzajów kaw, tracąc  przy tym całe kieszonkowe i wypłatę. Teraz siedziałam przy czteroosobowym stoliku, piłam, a raczej sączyłam jedną kawę, która pomimo swojej ceny nie smakowała najlepiej, a różne fanki co chwilę robiły nam zdjęcia. Eleanor zauważyła, że po raz kolejny przecieram oczy i powiedziała:
- Nie martw się, przyzwyczaisz się kiedyś do tych wszystkich fleszy.
- Łatwo ci mówić. – westchnęłam. Louis siedział obok Eleanor i grzebał w swoim iPhonie, natomiast Harry.. właśnie. Gdzie on był? Nagle usłyszałam okrzyk „Hi! We’re One Direction!”. O Boże. Miałam ochotę zapaść się pod stół. „Someone’s calling you..”
- Powiedz, że to nie to, o czym myślę. – powiedział Louis, odkładając swój telefon na bok. W pośpiechu nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Harry! Zmieniłeś mi dzwonek w telefonie?! – Louis, nie mogąc się dłużej powstrzymać, wybuchnął śmiechem.
- Uznałem, ze będzie bardziej.. interesujący, niż ta piosenka, którą miałaś. – powiedział najspokojniejszym głosem na świecie.
- To nie jest jakaś tam piosenka, to „With Me” Sum 41!  - wrzasnęłam. Czułam na sobie spojrzenia ludzi. I nie mówię tutaj tylko o Louisie i Eleanor.
- Komuś spóźnia się okres? – zachichotał Harry.
- Harry, to nie jest śmieszne. Nic z tego co ostatnio robisz nie jest śmieszne. – rozejrzałam się po kawiarni. Zbierało się w niej co raz więcej ludzi. A więcej ludzi oznaczało więcej zdjęć. Miałam ochotę wyjść stamtąd, ale byłoby to niegrzeczne w stosunku do Louisa i Eleanor. Chociaż odnosiłam wrażenie, że przeszkadzała im trochę moja obecność.
- Dobra, dobra, przepraszam. Naprawdę. A teraz mam prośbę, czy mogłabyś mi dać do telefonu Eleanor? – bez słowa podałam dziewczynie swój telefon. Zaczęli ze sobą rozmawiać, a raczej to Harry mówił, a Eleanor tylko siedziała i kiwała głową. Co jakiś czas wtrącała „Tak, tak” lub „Oczywiście”. Kilka razy krzyknęła też „Świetny pomysł, Styles!”. Postanowiłam dopić tą nieszczęsną kawę do końca, ale to jeszcze bardziej popsuło mi humor. Była naprawdę niedobra.
- Co, aż taka zła? – zapytał Louis, wskazując na pusty kubek. Cóż, była okropna. A może tylko ja miałam tak wybredny gust? Jednak postanowiłam zachować to dla siebie. Kawa jak kawa, ale to on za nią płacił.
- Nie była najlepsza, ale nie narzekam. Jeszcze raz dzięki, zapomniałam zabrać portfel z domu. – uśmiechnęłam się, jednocześnie zerkając w stronę jego dziewczyny, która kilka minut temu odeszła od naszego stoika i stanęła przy toaletach, nadal rozmawiając z Harrym.
- Nie ma sprawy. Nie miałem jeszcze okazji z Tobą pogadać. Jako najlepszy przyjaciel Harry’ego to mój obowiązek. Nie chcę, żeby okazało się, że jesteś jakąś łamaczką męskich serc czy coś w tym stylu. – napił się swojej kawy, która zapewne była dobra. W końcu nie byłam Louisem Tomlinsonem. Pewnie ta ekspedientka poprosiła, żeby dla niego zrobili coś specjalnego. Dobra, chyba popadam w paranoję. – Więc Jessica, powiedz mi coś o.. – Louis chciał dokończyć, jednak Eleanor przerwała mu, mówiąc:
- Kochanie, ja będę się zbierać. Zobaczymy się później? – cmoknęła go w policzek, po czym zwróciła się do mnie.
– Dzięki za telefon. Na razie. – odchodząc, obróciła się jeszcze na chwilę, dodając – Aha, Jess? Harry pozdrawia. – chciałam odpowiedzieć „Dzięki” lub cokolwiek innego, jednak dziewczyna była już przed kawiarnią. Muszę przyznać, wyglądała olśniewająco. Jej brązowe loki opadały swobodnie na ramiona. Na głowie nosiła białą „smerfowatą” czapkę, w której wyglądała.. ładnie. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Kiedy ja założę czapkę, wyglądam jak największa idiotka. Ubrana była w brązową skórę, pod którą nosiła biały lniany top. Ciasne dżinsy podkreślały jej zgrabne kształty, natomiast brązowe botki na kilkucentymetrowym obcasie tylko wydłużały jej szczupłe nogi. Na ramieniu przewieszoną miała czarną torebkę od Chanel. Jak już wspominałam, wyglądała olśniewająco.
- To na czym skończyliśmy? – powiedział Louis. O Boże, nie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zostałam z nim sam na sam. To nie tak, że go nie lubię. Jeszcze go nie znam, rozmawiałam z nim raptem dwa razy. Modliłam się tylko o to, żeby..
- Dlaczego nie powiedziałaś wtedy Harry’emu o tym telefonie? – wypalił nagle. Miałam wrażenie, że z całego pomieszczenia wyssano tlen. Nie, gorzej. Czułam się jak ryba wyrzucona na brzeg, nie mogąca normalnie oddychać.
- Bo.. nie wiem. Przepraszam, powinnam mu powiedzieć, ale chyba nie chciałam go niepotrzebnie stresować. Po prostu znasz Harry’ego..
- Tak, wiem, wiem. Nie lubi się dzielić? – zażartował Louis. Zaśmiałam się, ale przecież oboje wiedzieliśmy, że mówił prawdę. Taki już był mój chłopak. Zabrzmi to trochę samolubnie, jednak lubił mieć  mnie tylko dla siebie. Bywał też często zazdrosny, dlatego ograniczałam kontakty z chłopakami z mojej szkoły do absolutnego minimum. Zaczęliśmy rozmawiać na luźniejsze tematy, takie jak nasze rodzeństwo czy szkoła. Nawet nie zorientowałam się, kiedy wyszliśmy ze Starbucksa i doszliśmy pod mój dom.
- No to będę się już zbierać. Dzięki za spacer. – wyciągnęłam rękę w jego stronę. Ciekawe, wcześniej nie zauważyłam, że jego oczy są aż tak niebieskie.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Wpadnij do nas jutro! – krzyknął na pożegnanie. Pomachałam mu i weszłam po schodkach. Zastanawiałam się, czy nie zostać jeszcze chwilę na ganku, ponieważ doskonale wiedziałam, jaką atmosferę zastanę w domu. „Nie bądź tchórzem. W końcu jesteś dziewczyną Harry’ego Stylesa!” – wrzasnęłam na siebie w myślach. Niezdecydowana nacisnęłam klamkę, szykując się na najgorsze. Muszę przyznać, że czułam się jeszcze gorzej niż rok temu, kiedy wracałam z imprezy u mojego kolegi z klasy. Powiedziałam, że będę u Elizabeth oglądać filmy, a tak naprawdę razem pojechałyśmy na domówkę do Danny’ego. Po tamtym incydencie zostałam uziemiona na miesiąc, a do tego nie miałam Internetu przez dwa tygodnie. Mama była głównie zła o to, że ją okłamałam. Za to mojemu ojczymowi nie spodobał się fakt, że zwymiotowałam na jego nowe buty. Starając się nie robić hałasu, zamknęłam drzwi i rozejrzałam się dookoła: kuchnia pusta, salon też. W łazience nie paliło się żadne światło.
- Boże, dziękuję Ci. – wyszeptałam. Weszłam po schodach na górę. Wolałam zaszyć się w pokoju do powrotu brata i ‘rodziców’. Po drodze zajrzałam do Petera, jednak nie znalazłam tam nic interesującego poza moją starą płytą Pink Floyd na komodzie. Wyszłam z jego pokoju i udałam się na koniec korytarza. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami, na których widniała tabliczka z napisem „Wchodząc, ryzykujesz własne życie!”. Kiedy miałam dziesięć lat bardzo mnie to śmieszyło. Nacisnęłam klamkę i z rozbiegu skoczyłam na łóżko. Jednak nie spodziewałam się, że będą na nim siedzieć jakieś, a dokładniej trzy osoby. Starając się na nikogo nie upaść, wylądowałam na podłodze.
- Pojebało was?! – wydarłam się, podnosząc się z dywanu i siadając na krześle.
- Wyrażaj się, Jessico! – odezwał się surowym tonem. Tak, cały Gerard. Odkąd się do nas wprowadził, traktował mnie jak własną córkę, którą – podkreślam – nie byłam i nigdy nie będę. To, że jest narzeczonym mojej mamy niczego nie zmienia. Domyślałam się jednak, dlaczego zebrali się w moim pokoju, więc postanowiłam zacząć rozmowę.
- Tak, chodzę z nim! Chodzę z członkiem najpopularniejszego boysbandu na świecie! Proszę Was, cieszcie się moim szczęściem, bądźcie mili dla paparazzi, jeśli będą Was śledzić. A teraz wynocha z mojego pokoju. – posłałam w ich stronę miły uśmiech i wskazałam drzwi. – Proszę.
Cóż, powiedzmy, że kontakty z mamą, Gerardem i bratem miałam nieco bardziej skomplikowane, niż bym chciała. Otóż jako jedyna w domu nadal pamiętałam o tacie. Peter nie miał z nim dobrych stosunków, często się kłócili. Jak się okazało po jego śmierci, mama miała dwuletni romans z niejakim Gerardem Stewartem. Oczywiście, że tęsknili, płakali, rozpaczali. Ale po dwóch latach odpuścili. Natomiast ja nie.
- Jessica, myślę, że powinnyśmy porozmawiać. Na osobności. – powiedziała mama. Peter i Gerard zadowoleni opuścili pokój, zostawiając nas same.
– Dlaczego nam nie powiedziałaś? Przecież mogłaś nam zaufać. I co ty sobie do cholery myślałaś. „Spotykanie się w ukryciu”. Jak coś by Ci się stało, to co? – spojrzałam na mamę. Wyglądała jakoś inaczej. Faktycznie, rozjaśniła sobie włosy i delikatnie je podcięła. Schudła kilka kilogramów, miała na sobie nową bluzkę. Ale to nie o to chodziło. Coś w jej spojrzeniu sprawiało, że poczułam charakterystyczną, piekącą gulę w gardle. Ona najzwyczajniej w świecie się o mnie martwiła. O Boże, nie wierzę. Rachel Parker się przejmowała. I to mną, swoją własną córką, którą od zawsze miała głęboko gdzieś. Miałam ochotę ją przytulić. Powiedzieć, że ją kocham i nawet nie wie, jak się cieszę, że się o mnie troszczy. Ale rozsądek podpowiedział mi, abym zachowała zimną krew i była taka jak zawsze: oschła.
- Uhu, świetnie. Rachel obeszło coś poza Gerardem i jej własnym odbiciem w lustrze. – prychnęłam, teatralnie przewracając oczami.
- Jessica, nie takim tonem. Chcesz dostać szlaban? – wiedziałam, że raczej by mi go nie dała. A nawet jeśli, to bym go nie przestrzegała – przecież nie zwracała na mnie uwagi. Jednak wolałam nie ryzykować, więc szepnęłam ciche „Przepraszam” i pozwoliłam jej kontynuować.
- W każdym razie, postąpiłaś źle, ale nie o to mi chodzi. Ja, Gerard i Peter bylibyśmy bardzo zaszczyceni poznając Harry’ego. Co ty na to, żeby jutro wpadł do nas na kolację?
Co ona powiedziała?! O Mój Boże, tylko nie to. Oczywiście, mogłabym go zapoznać z moją rodziną.. tak za jakieś dwa lata? Mogę się założyć, że gdyby odbyła się ta kolacja, każdy zachowywałby się dziwnie. Harry byłby speszony. Mama ugotowałaby tyle jedzenia, że musielibyśmy pożyczać dodatkowy stół od sąsiadów. Peter opowiadałby o moich wpadkach z dzieciństwa, które tylko odstraszyłyby mojego chłopaka. Gerard starałby się za wszelką cenę spełniać rolę ojca i wzbudzać respekt. No a ja zapewne w połowie spotkania pokłóciłabym się z każdym po kolei, niszcząc atmosferę.
- Nie może. Ma koncert. – wypaliłam. Nie umiałam kłamać. Ale moja mama zawsze się nabierała. Tak było i tym razem.
- Szkoda.. to może za tydzień? – cholera.
- O nie, ma teraz zajęty cały grafik. – na wypadek, gdyby chciała zaproponować jakąś inną datę, dodałam – Do następnych wakacji. Przykro mi, że się nie poznacie. – rzuciłam, żeby ją pocieszyć. Wydawała się być lekko zawiedziona.
- Mamo? Możesz zostawić mnie samą?
Zanim się obejrzałam, już opuszczała mój pokój. Założyłabym się o sto dolarów, że poszła na papierosa. Nie była przyzwyczajona do bycia matką, na pewno była zestresowana. Poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Spojrzałam na zegarek: dochodziła siódma. Zwykle siedziałam do północy, jednak dzisiaj postanowiłam sobie odpuścić. Chwyciłam swoją pidżamę – za dużą o trzy rozmiary bluzkę – i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i zmyłam makijaż. Ledwo doczołgałam się do łóżka. Nagle usłyszałam charakterystyczne pikanie, oznaczające nową wiadomość. Sięgnęłam pod poduszkę, wyciągając mój telefon.. i kolejne pikanie? Zerknęłam na wyświetlacz: dwie nowe wiadomości. Niechętnie otworzyłam pierwszą z nich.

Harry

Dobranoc, kocham cię. x


Już chciałam odrzucić telefon na bok, kiedy przypomniałam sobie, że czeka na mnie jeszcze drugi sms. Jakiś nieznajomy numer do mnie napisał. Weszłam w zakładkę „wiadomości tekstowe”, jednocześnie modląc się, aby nie była to kolejna groźba od fanek mojego chłopaka. Niektóre z nich były naprawdę psychiczne i zaczynało mnie to powoli przerażać.. a minął dopiero jeden dzień. Kliknęłam „otwórz” i przeczytałam:

Jess, wpadnij jutro do nas! I zapisz sobie mój numer, bo pewnie go nie masz. – Louis xx

Louis? Louis Tomlinson? A skąd on do cholery miał mój numer? Zastanawiałam się nad odpowiedzią, jednak z upływem kilku minut moje powieki stawały się coraz cięższe i w końcu zasnęłam, z komórką w ręce.

_____________________________________

Boże, jak dawno mnie tu nie było :D To jest chyba najkrótszy i najgorszy rozdział na tym blogu. Zaczęłam już pisać następny, więc powinien pojawić się o wiele szybciej niż ten :)! Zachęcam do komentowania, jak macie jakieś pomysły albo pytania, piszcie tutaj lub na ask.fm lub twitterze. Love you. x

P.S. Ten dzwonek, który Harry ustawił Jessice można odsłuchać tutaj, gdyby ktos nie wiedział o co chodzi: https://www.youtube.com/watch?v=-MQ4iXqBE2E

13 komentarzy:

  1. Trzy razy? Serio? o.O Mówisz, że chcesz następny po pierwszym dniu, a ja mam przyjść do ciebie z patelnią, skoro nic nie pisałaś od miesiąca i cię odpowiednio zmotywować, hę?! ;D

    Jeśli chodzi o rozdział, lubię go :3 Louis ma El, ale jakoś tak nie pasują do siebie. Czy on może bardziej lubi... No właśnie ;D Tylko co dalej z biednym Harrym? Kocham ten dzwonek XD

    http://skip-the-sky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzy, a teraz wsumie juz cztery! :D Postaram się pisać częściej <3

      Usuń
    2. Trzymam za słowo, bo w innym razie- przejdę się do Ciebie ;D ♥

      Usuń
  2. JAK ZWYKLE CUDOWNY! Czekam na naastępny, mam nadzieje, że będzie szybciej :D aww, Harry! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OK PROBUJE NAPISAC TO SPOKOJNIE: DZIEWCZYNO JESTES ZAJEBISTA ! TO CHYBA NAJLEPSZY BLOG JAKI KIEDYKOLWIEK CZYTALAM !!!! chodzi mi o technike pisania. ogolnie.. pieknie piszesz, bogate slownictwo, zero powtorzen. MASZ TALENT ! nie sadzisz, ze powinnas wydac jakas ksiazke ? serio ! zazdroszcze ci ze tak swietnie piszesz ! ;) poinformujesz mnie o nast. rozdz. ? na tt (jesli masz, nie pamietam, za bardzo nie czytalam twoich opisow pod rozdz. [sorry <3] bo tak bylam zafascynowana kolejnym rozdz.) (@lovecurls_Harry) polece twoj blog na swoim. :) bo jeszcze raz powiem, ze piszesz przepieknie!
    + wpadniesz do mnie jak masz chwile?
    jessica-styles.blogspot.com
    :>

    OdpowiedzUsuń
  4. polać tej wyżej! dziewczyno świetnie piszesz. czekam na kolejny rozdział, pisz szybko! <3 no i mój kochany Tommo!

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahaha ściągne od tego anonima wyżej. POLAĆ TYM WYŻEJ. HAHHA xD
    Linexe.

    OdpowiedzUsuń
  6. hmm.. podoba mi się twój styl pisania :)
    będę chyba polecała tego bloga u siebie :) świetnie piszesz trzymaj tak dalej :)
    czekam na kolejny rozdział
    Wpadniesz do mnie?
    http://onlyluckygirl.blogspot.com
    http://hi-my-name-is-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział, zapraszam :) http://skip-the-sky.blogspot.com

    A ty kiedy się zbierzesz, żeby coś napisać? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że ja sama nie wiem, co się u mnie dalej wydarzy. Nie planowałam nic na Paryż i cały klimat miasta miłości, po prostu tak wyszło. Wolałam to niż jakieś tropiki czy piramidy XD

      Yuuupee, jutro może rozdział, cieszę się! :D

      Usuń
    2. Zawiodłam się na tobie, ale ci zaraz wybaczę, bo masz całkiem niezłe usprawiedliwienie xD Jak ja pójdę na baseny to o świecie nie myślę ;D Nie, nie byłam w Paryżu, ale planuję pojechać... Kiedyś na pewno ;3
      Ja się nazywam Justyna, osiemnaście lat. Miło mi ;D

      Usuń
  8. wiesz, że Cię kocham? <3 przepraszam, że trójki nie skomentowałam taki już ze mnie głupinieodpowiedzialnyleń :D nie martw się, jak będę miała przypływ mądrości to znowu Ci skomentuję rozdziały na całą stronę w Wordzie :D looove you i DODAWAJ NASTĘPNY. Wieeem, ze "wena Cię opuściła", ale jak dla mnie Ty zawsze ją masz :) xo

    OdpowiedzUsuń