31.07.2012

Rozdział 5 "Nie róbcie zamieszania, przecież nic się, kurwa, nie stało. "

Dobra, czułam się niezręcznie. A może nawet bardziej niż niezręcznie, jednak nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego słowa, aby opisać mój stan w tamtej chwili.
- Więc.. jeszcze raz, czemu nie ma z nami Danielle i Eleanor? – zapytałam. Nagle zapragnęłam towarzystwa dwóch dziewczyn (pomimo, iż udało mi się poznać jak na razie jedną z nich) jak nigdy dotąd.
- Danielle jest na próbie. – spojrzałam na Liama. Jakby czytając mi w myślach, dodał: - Tanecznej próbie.
Przeniosłam swój wzrok na Louisa.
– A Eleanor? – chłopak potrząsnął głową i zapytał:
- Co Eleanor?
- Jessie się pytała, czemu jej z nami nie ma. – wyjaśnił blondyn, szczerząc się w moją stronę.
- Dzięki Niall. – odwzajemniłam uśmiech. – Czekaj.. Jessie? Serio?
Boże, ratuj mnie. Jeszcze raz rzuciłam okiem na każdego z czterech chłopaków. Do jasnej cholery, gdzie ten Harry się podziewał? Miał wyjść tylko na chwilę. Jego przyjaciele nie tylko przeszywali mnie wzrokiem i zadawali dziwne pytania. Fakt faktem, nie należałam do rozmownych osób, ale nie o to chodziło. W zakłopotanie wprawiało mnie to, że byłam jedyną w pełni ubraną osobą w tym pomieszczeniu. Louis, Niall i Liam zdjęli tylko koszulki, ale Zayn? Patrzenie na jednego z najpopularniejszych nastolatków na świecie w samych bokserkach nie należało do moich dzisiejszych planów.
- Eleanor nie mogła przyjść. Coś jej wypadło. – powiedział cicho Louis, skupiając się znowu na swoim telefonie.  – Niall, odpisałem ci na Twitterze.
Wszyscy chłopacy wzięli swoje telefony – poza Liamem, on korzystał z laptopa. Zaciekawiona, zrobiłam to co oni.

Niall Horan
@NiallOfficial
Chillujemy z @Real_Liam_Payne @Louis_Tomlinson @zaynmalik i @JessParker
3 minuty temu via Twitter for BlackBerry

 Louis Tomlinson
@Louis_Tomlinson
@NiallOfficial niegrzecznie jest pisać w towarzystwie :P
1 minutę temu via Twitter for iPhone

 Liam Payne
@Real_Liam_Payne
@Louis_Tomlinson @NiallOfficial zgadzam się z Louisem!
40 sekund temu via Twitter

Jessica Parker
@JessParker
@Real_Liam_Payne @Louis_Tomlinson @NiallOfficial @zaynmalik spoko, piszcie sobie, mi to WCALE nie przeszkadza! x
30 sekund temu via Twitter for iPhone


Niall Horan
@NiallOfficial
@JessParker Jessie kochanie, nie gniewaj się! Xxxx
30 sekund temu via Twitter for BlackBerry

Nagle wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, czytając ten wpis.
- Zayn, czemu się nie udzielasz? – zapytał Liam, szturchając przyjaciela.
- Nie chce mi się. Gdzie ten Harry? Mieliśmy oglądać film. – powiedział chłopak, rozglądając się po pokoju. W tamtym momencie usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- Wróciłem! – wydarł się Harry. Podziękowałam w myślach Bogu za wysłuchanie moich modlitw. Chłopak uśmiechnął się do mnie i zajął miejsce obok, otaczając mnie ramieniem. Nareszcie czułam się na miejscu.
- Co robiliście? – zapytał. Nagle, jak na zawołanie, zaczęliśmy się śmiać, nie mogąc dojść do słowa.
- Niall na twitterze napisał do Jessie.. to znaczy do Jess, a fani się nieźle oburzyli. Rozumiesz, teksty typu „Biedny Harry! Ona na niego nie zasługuje!”. – wyjaśnił Zayn. Chciałam coś dodać, jednak Liam już włączył film.
- Oglądamy „The Notebook”?! – wrzasnęłam, strasznie podekscytowana. Był to mój ulubiony film.  Louis i Niall zaczęli wyciągać pudełka chusteczek i podawali je każdemu.
– Płaczecie na tym filmie? Boże. Nie znam żadnego chłopaka, który płakał na „The Notebook”.
- To teraz znasz już pięciu. – powiedział Liam. Już chciałam coś odpowiedzieć, jednak reszta zaczęła nas uciszać.

Jakiś czas później

„Why didn't you write me? Why? It wasn't over for me, I waited for you for seven years. But now it's too late.“
I wrote you 365 letters. I wrote you everyday for a year.“ – powiedział Noah. Zaraz się pocałują!
„You wrote me?“  - Wstrzymałam oddech.
„Yes... it wasn't over, it still isn't over” *
- O BOŻE, HARRY, TRZYMAJ MNIE!
BOŻE! – wrzasnęłam, zalewając się łzami. Film ten wywoływał we mnie emocje jak żaden inny.  Kiedyś przyznałam się Elizabeth, że moim marzeniem jest przeżyć taki pocałunek w deszczu jak Allie i Noah. Najlepiej właśnie nad jeziorem. Myślałam, że mnie wyśmieje, jednak ona przyznała się, że jej skrytą fantazją jest romantyczny pocałunek na plaży w środku lata, tak jak na końcu Piratów z Karaibów: Na krańcu świata. Wydaje mi się, że właśnie dlatego uwielbiam oglądać filmy lub seriale. Wciągają mnie do innego świata – tego, o którym każdy po cichu marzy. Rozmyślając, usłyszałam ten żenujący dzwonek, który ustawił mi Harry.
- Przepraszam was na chwilę. – szepnęłam i wyszłam z pokoju. Weszłam do kuchni i oparłam się o najbliższy blat. Na wyświetlaczu odczytałam dobrze znajomy mi numer.
- Babciu, czy coś się stało? – powiedziałam na jednym wdechu. Moja babcia miała już ponad osiemdziesiąt lat, ale mimo to używała komórki częściej ode mnie. Jednak zwykle dzwoniła do mojej mamy, nie do mnie.
- Jessica, na miłość boską, już do własnej wnuczki nie można zadzwonić? Tylko chcę się upewnić, czy w tym roku sama przyjeżdżasz na święta. – A więc o to chodzi. Mama nie miała odwagi, żeby mnie o to zapytać, więc nasyła na mnie moją babkę.
- Tak, tak, przyjeżdżam.
- Jesteś pewna? Kochanie, wiem, że ta cała sytuacja jest dla ciebie trudna, ale musisz zaakceptować fakt, że Gerard.. – Tylko nie to. Nie mogę odbyć normalnej rozmowy bez wspominania jego imienia?
- Babciu, tu nie chodzi o Gerarda. Ani o mamę czy Petera. Tu chodzi o mnie. Potrzebuję trochę samotności.
- Słońce, ja wiem, rozumiem. Ale trochę się o ciebie martwię. A może ma to coś wspólnego z tym chłopcem, z którym ostatnio często cię widuję na okładkach gazet?
O Jezusie. Wpadłam. Przed własną babcią.
- Jakich gazet? – postanowiłam udawać głupią. Przynajmniej mogłam dowiedzieć się jakie magazyny jeszcze dokupić. Co jak co, ale niecodziennie znajdujesz się na okładkach większości brukowców w kraju, a nawet na świecie. To było nieco podniecające.
- Nie wiem, ale słyszałam od tej mojej sąsiadki, pani Scott, że gdzieś cię widziała, w jakiejś popularnej gazecie. A moja dentystka, wiesz, ta taka chuda blondynka, z którą poznałaś się w zeszłym roku na bankiecie, mówiła, że jej narzeczony jest najlepszym przyjacielem kuzyna jakiegoś chłopaka z tego zespołu.. tego No Director czy jakoś tam.
- Przeraża mnie przekaz informacji w tym kraju. One Direction, babciu, nie.. jak ty ich nazwałaś? No Director? – zaśmiałam się. Nadal rozmawiając przez telefon, zaczęłam otwierać szafki. Boże, oni mieli osobną szufladę na łyżki. Po co, do cholery, oddzielać łyżki od innych sztućców? Jednak po chwili przypomniałam sobie, że Harry wspominał coś o fobii Liama. Zaciekawiona, odsunęłam kolejną. Niestety nie znajdowało się w niej nic poza różnymi sosami i przyprawami. A myślałam, że czymś mnie zaskoczą.
- Co tak grzebiesz w cudzych rzeczach? – usłyszałam głos za mną. Wystraszona, w pośpiechu zatrzasnęłam szufladę. Nagle poczułam silny ból i spojrzałam w dół. Cała dłoń zaczęła pulsować, a palce, które przypadkowo przytrzasnęłam, zaczęły krwawić. Przez kilka sekund stałam jak posąg, nie mogąc nic wykrztusić. Byłam bardzo wrażliwa: psychicznie, jak i fizycznie.
- Kurwa, Louis! – wydarłam się, rzucając chłopakowi mordercze spojrzenie.
- Przepraszam, ja tylko chciałem zobaczyć, co robisz. Moja wina, że grzebałaś po szufladach?! – odkrzyknął, nieco przerażony. Wcześniej nawet nie zauważyłam, że Liam stał tuż za nim, przyglądając się nam z ukosa.
- Louis, miałeś zobaczyć, co robi, a nie łamać jej palce.. – jęknął, wymijając swojego kolegę i kierując się do szafki nade mną, w której zgodnie z moimi podejrzeniami znajdowała się apteczka.
- Na pewno nie są złamane. – odezwał się Lou, nadal stojąc w miejscu. – Nie są, prawda, Jessica?
- Skąd mam wiedzieć?! Lekarzem nie jestem! – zajęło mi chwilę, aby zdać sobie sprawę, że nadal wrzeszczałam, a palce nie przestawały boleć.
- Właśnie, lekarz.. Harry! – wydarł się Liam. Loczek zajrzał do kuchni, kierując swój wzrok najpierw na mnie, potem Liama i na końcu na sparaliżowanego Louisa.
- Ktoś wołał? – zapytał, nieco zdezorientowany. Nagle jego wzrok napotkał na moją dłoń. – Jessica! Co ci się stało? Dobrze się czujesz? Bardzo cię boli? – uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Jak zawsze przesadzał. Podbiegł do mnie, jednak po chwili odwrócił się w stronę Louisa. – A ty co tak stoisz? Powinieneś zabrać ją do lekarza, a nie gapić się na nią  jakby była ósmym cudem świata!
- Nie róbcie zamieszania, przecież nic się, kurwa, nie stało. – jęknęłam, starając się rozprostować zgięte palce – bez większych skutków.
- Jessica! Jak ty się wyrażasz! – usłyszałam z oddali wrzask babci. O Boże, kompletnie o niej zapomniałam. Chwyciłam telefon i przeprosiłam ją, obiecując, że oddzwonię później. Spojrzałam na zebranych w kuchni. Louis, nieco speszony, burknął pod nosem „Jess, chodź, jedziemy do szpitala” i zabrał z blatu kluczyki do samochodu. Bez słowa udałam się za nim do garażu i zajęłam miejsce pasażera. Louis odpalił samochód i ruszył przed siebie. Do szpitala mieliśmy jakieś dziesięć minut drogi. Było tak cicho, że postanowiłam jakoś rozpocząć rozmowę.
- Louis, ja.. – zaczęłam, jednak on w tym samym czasie oznajmił:
- Eleanor ze mną zerwała.
O. Mój. Boże. Z początku pomyślałam, że może się przesłyszałam. Jednak po chwili przypomniała mi się dzisiejsza rozmowa o Eleanor oraz dziwne zachowanie chłopaka. Przełknęłam ślinę, bojąc się na niego spojrzeć.
- A mówisz mi to akurat teraz, bo..?
- Bo ci ufam? Bo jeszcze nikomu o tym nie powiedziałem, a czuję, że muszę pogadać? Bo po prostu wiem, że nie rzucisz żadnego złośliwego komentarza, bo taka już właśnie jesteś? – cóż, nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Nie, wróć. Nie takiej jazdy autem się spodziewałam.
- Zaraz, to chłopacy o niczym nie wiedzą?
- Jeszcze im nie powiedziałem. Po prostu najpierw sam muszę się z tym pogodzić, poukładać pewne sprawy. – spojrzałam w jego stronę, i to, co zobaczyłam, nie zaliczało się do najmilszych widoków. Jego oczy były zaszklone, a twarz pozbawiona jakichkolwiek emocji.
- Ale dlaczego? Coś się stało? – zapytałam. Louis nagle stanął i zaczął płakać. Louis Tomlinson płakał przy mnie w samochodzie i, co najdziwniejsze, nie przeszkadzało mi to.. cóż, do czasu. Kiedy usłyszałam trąbienie klaksonów i niemiłe wyzwiska kierowane w stronę naszego auta, musiałam zwrócić mu uwagę:
- Tomlinson, wiem, że jest źle. Ale do jasnej cholery, nie zatrzymuj ruchu i skręć na ten parking.
Chłopak otarł łzy i wykonał moje polecenie. Po chwili zgasił silnik i skierował na mnie swoje smutne oczy. Które były naprawdę bardzo, bardzo niebieskie.
- To przez fanki. Grożą jej, wyśmiewają się z niej. Uznała, że nie jest gotowa na bycie upokarzaną, nawet jeśli oznacza to zerwanie naszej znajomości. Powiedziała, że zawsze będzie mnie kochać, ale.. – głos mu się załamał. Oparł się o kierownicę, pocierając skronie, jakby miało mu to w czymś pomóc.
- Jeśli kogoś kochasz, musisz mieć odwagę i pozwolić mu odejść. A jeśli on kocha, to wróci.
- Łatwo ci mówić. To nie ty zostałaś rzucona. – zmierzył mnie od stóp do głów, po czym dodał – Ale fajnie filozofujesz, Jessie.
- Wiem, co nam może poprawić humor! – nagle wrzasnęłam i uradowana wybiegłam z auta. Louis spojrzał na mnie zdezorientowany, więc wyjaśniłam mu, o co chodzi. – Nie znam jeszcze osoby, która nie lubiłaby pojeść sobie czekolady, szczególnie na poprawę humoru.
- Uwielbiam czekoladę! Panno Parker, idziemy do sklepu! – powiedział Louis i pobiegł za mną. Na zewnątrz padało, więc cali przemoczeni wbiegliśmy do najbliższego marketu. Najlepsze było to, że nie było z nami żadnych paparazzi i chociaż przez chwilę oboje mogliśmy rozkoszować się chwilą spokoju.

- Witam, w czym mogę pomóc? – zapytał chłopak obsługujący kasę. Było widać, że jest znudzony. Nie dziwię mu się. Miejsce to samo w sobie było przygnębiające i niezbyt przytulne.
- Hej.. Jeremy? – powiedział Louis, spoglądając na etykietkę z imieniem przyczepioną do jego T-shirta. – Macie tu może jakieś czekolady?
- Czekolady? Stary, oczywiście, mamy ich pełno. Od truskawkowych do tych najbardziej gorzkich.
- To bierzemy z każdego rodzaju po jednej. – spojrzałam na niego zszokowana. – Jessica, YOLO! (ang. You Only Live Once).
Kiedy wspomniałam o czekoladzie, miałam na myśli jedną lub dwie tabliczki. Nie zamierzałam obkupić połowy sklepu. Sprzedawca powoli pakował nasze zakupy do torby, a ja starałam się zliczyć, ile to wszystko będzie nas kosztować.
- Razem będzie 9 funtów i 16 pensów. – powiedział niejaki Jeremy, stawiając na ladzie reklamówkę z piętnastoma czekoladami. Louis, mimo moich protestów, wyciągnął portfel i zapłacił wyznaczoną sumę, obdarowując chłopaka dodatkowym napiwkiem. Śmiejąc się, wyszliśmy ze sklepu i ruszyliśmy biegiem do samochodu. Cała zmarznięta, zajęłam swoje miejsce, a Louis włączył ogrzewanie.
- Cholernie mi zimno, otwieraj tą czekoladę. – zaszczękałam zębami. Nie wiem, ile stopni było na zewnątrz, ale na pewno nie było ciepło.
- Sama nie możesz sobie otworzyć? Mamy ich piętnaście, dla każdego ze spokojem starczy po kilka. – zaśmiał się, natomiast ja przybrałam poważniejszą minę. Chłopak dopiero po chwili zrozumiał. – Jess, zapomniałem, przepraszam. Mocno cię boli?
- Jedźmy już do tego szpitala, ale najpierw otwórz czekoladę. Zrobiłam się głodna.




- A co tam słychać u Harry’ego? – zapytała mnie lekarka, po raz kolejny oglądając moje palce. Świetnie, nie dość, że przy wejściu do szpitala zostaliśmy osaczeni przez tłumy paparazzi, to teraz jeszcze okazuje się, że mój chłopak ma znajomych w całym szpitalu.
- Wszystko dobrze. – Miałam ochotę na zieloną herbatę i gorącą kąpiel, jednak to musiało poczekać. Jak na razie siedziałam na niewygodnym krześle w dziwnym szpitalu, wszystkie pielęgniarki pytały mnie o One Direction, a Louis – osoba, w której zamierzałam znaleźć jakieś oparcie – stał przed salą i rozmawiał z dwudziestoletnią stażystką. Dziewczyna co chwilę wybuchała śmiechem i ‘przypadkiem’ dotykała jego ramienia, a mu najwyraźniej to nie przeszkadzało.
- Pozdrów go ode mnie. – powiedziała lekarka, zakładając jakiś opatrunek na moje palce.
- Oczywiście, nie ma sprawy. – odpowiedziałam, zastanawiając się, jak do cholery miała ona na imię. Nie pamiętałam już, czy na początku mi się przedstawiła. – A może mi pani powiedzieć, co z moimi palcami?
- Nie są złamane, tylko lekko obite i spuchnięte. Ból możesz odczuwać jeszcze w przeciągu kilku dni, jednak to nic poważnego. Jak masz jakąś maść na opuchlizny lub obicia, warto byłoby smarować palce dwa lub trzy razy dziennie.  Zawsze w razie czego możesz kupić ją w zwykłej aptece, jest ich od koloru do wyboru.
Odbyłam jeszcze krótką pogawędkę z lekarką, zapewniając ją, że na pewną pozdrowię Harry’ego. Dowiedziałam się też, że ma na imię Hilary. Pożegnałam się z nią i udałam się do wyjścia. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy Louis opuścił szpital. Nie mogąc go nigdzie znaleźć, udałam się do samochodu. Już z daleka zobaczyłam, że siedzi w środku i potakuje głową w rytm muzyki. Doszłam do auta i zajęłam miejsce pasażera. Louis ściszył muzykę i odpalił, jednocześnie spoglądając na mnie.
- Wszystko w porządku? Co powiedział lekarz? – zapytał z troską.
- Wiedziałbyś, gdybyś nie podrywał jakiejś młodej studentki na korytarzu. – powiedziałam obrażonym tonem. Tak naprawdę tylko udawałam, jednak Louis przyjął to całkiem poważnie.
- Przepraszam, to była moja znajoma z Doncaster. Ale nie słyszę tu żadnych jęków, więc mam rozumieć, że palce nie są złamane? – zapytał. Zaśmiałam się i pokiwałam przecząco głową. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, słuchając piosenki „
Look after you”.
- Czekaj, ty masz znajomych z Doncaster? – zapytałam, jednocześnie przypominając sobie, że muszę potem oddzwonić do babci. Lubiłam to miasto, nie jeździłam tam zbyt często, jednak wiązało się z nim wiele wspomnień. . tych dobrych, jak rodzinne obiady i pierwsze jazdy na rowerze oraz tych złych, jak Patrick Jonas. Na samo imię i nazwisko dostałam dreszczy. Nie wierzę, że minęły już dwa lata odkąd ze sobą byliśmy. Czas szybko leci.
- No pewnie, że mam. Myślisz, że skoro jestem sławny, nie mogę kumplować się z ludźmi z własnego miasta? – zaśmiał się, skręcając w stronę mojego domu. Zaraz. Jak to własnego miasta?
- Jesteś z Doncaster?! – wrzasnęłam.
-  Tak, mieszkałem tam przed X Faktorem, nadal często tam bywam. Czemu pytasz? – Nie wierzyłam w to, co się działo. Wiedziałam, że jakiś nastolatek z Donny (tak mieszkańcy potocznie nazywają Doncaster) zrobił karierę i wyjechał do Londynu. Słyszałam też, że prawie wygrał X Factor, ale mało mnie to wtedy interesowało. Miałam wtedy swój świat, miałam Patricka.
- Mam babcię w Doncaster, jeżdżę tam w święta, na ferie.. ale nie wiedziałam, że tam mieszkasz! Jak to możliwe, że nigdy się nie spotkaliśmy? – zapytałam, a chłopak ponownie się zaśmiał.
- Może dlatego, że jest to duże miasto, a przed tym, jak stałem się sławny, byłem po prostu kolejnym zwykłym przechodniem na ulicy. Czyli co, rozumiem, że w tym roku zakupy świąteczne robimy razem? – Poczułam, że na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- A w Sylwestra idziemy razem na słynne karaoke!
- O, widzę, że obeznana jesteś. Ale czekaj, skoro chodzisz na karaoke, to znaczy, że umiesz śpiewać? Albo tańczyć?
- Panie Tomlinson, jeszcze dużo rzeczy pan o mnie nie wie. - szturchnęłam go, po czym dodałam – To ja już będę wysiadać, resztę drogi przejdę pieszo.
- Jesteś pewna? Nadal trochę pada. Mogę cię podwieźć pod sam dom, jeśli chcesz. – Miło mi się zrobiło, że tak się o mnie troszczył, ale czasami lubiłam pochodzić w deszczu.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Dzięki za dzisiaj, trzymaj się i pozdrów chłopaków! W razie potrzeby dzwoń albo pisz. – chłopak pokiwał mi na pożegnanie i zatrzymał samochód. Wyszłam na zewnątrz i jak na zawołanie zaczęło jeszcze mocniej padać. Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam swoją niebieską bluzę z Adidasa. Do tego wygrzebałam swoje mp3 i włożyłam słuchawki, puszczając muzykę. Uśmiechnęłam się, słysząc mój ulubiony kawałek Guns’n’Roses.


_________________________________________

* Tłumaczenie fragmentu z „The Notebook” na polski:
„Dlaczego nie pisałeś? Dlaczego? Dla mnie to nie był koniec. Czekałam na ciebie siedem lat. Ale teraz jest już za późno.”
„Napisałem 365 listów. Pisałem codziennie przez rok.”
„Pisałeś?”
„Tak.. to nie był koniec, to ciągle nie jest koniec.”


No to dodałam rozdział.
Trochę później, niż zamierzałam, ale zawsze jest. Jestem z niego średnio zadowolona, w pewnych momentach mi się podoba, w innym niekoniecznie, ale zobaczę co wy o tym myślicie (: Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Cieszę się, że ktoś w ogóle czyta tego bloga <3 W głowie mam pomysł na inne opowiadanie, zobaczymy co z tego wyjdzie, może jeszcze w wakacje uda mi się coś napisać.  Zachęcam do komentowania, jak macie jakieś pomysły albo pytania, piszcie tutaj lub na ask.fm lub twitterze. Loveeee you. x

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! ;dd
    Coś czuję, że pomiędzy Jess a Lou coś będzie ;d
    czekam na następny rozdział! ;d

    ~Eve

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam już to opowiadanie ! ♥ I jak ja mam wytrzymać do następnego rozdziału ? :O Chcesz mnie wymęczyć ! xD Szybko dodawaj następny ! :) ♥ A tak przy okazji to ja nie miałabym nic przeciwko gdyby Zayn chodził w samych bokserkach w mojej obecności xD :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. no więc przeczytałam ten rozdział po raz setny i jak zwykle: CUDOWNIE :* Jessie haha, rozwaliło mnie to :D w ogóle w końcu więcej scen z moją ukochaną Jouis <3 i stwierdzam, ze ona ma za dobrze.. oglądać sobie notebook'a z nimi wszystkimi + większość z nich jest shirtless?! :o marzenie! i napisałaś troszkę o Liamie, tak słooodko :) no i szacun dla babci Jess, wydaje się spoko, liczę, że będzie jej więcej XD a potem ta jazda samochodem mmmm. i nawet nie jest mi szkoda, że Eleanor zerwała z Lou, chociaż ich uwielbiam w realu, to w Twoim opowiadaniu niekoniecznie :D nie mogę się doczekać jak będą razem w Doncaster na święta (bo będą, prawda? <3). ciekawi mnie też o co chodzi z tym Jonasem. po prostu czekam na następny rozdział, nawet nieźle ci poszło, bo tylko dwa tygodnie trzeba było czekać. dostań weny i pisz :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham kombinację Louis i Jess i tak sobie myślę, że podczas świąt może się ich relacja trochę zmienić, jeśli wiesz co mam na myśli ;D Piętnaście czekolad, no proszę, a gdzie tu linia jak u osy będzie? No chyba że taka dobra przemiana materii i nie będzie widać XD Babcia wydaje się spoko, "Jak ty się wyrażasz!", haha :D No i nowoczesna jest! To też duży plus ;)

    Mówiłam już, że chcę, aby Jess i Louis byli razem? XD

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, od jakiegoś czasu prowadzę bloga z opowiadaniem:
    closedindreams.blogspot.com
    bardzo liczy się dla mnie zdanie innych, więc czy mogłabyś zajrzeć i wyrazić swoją opinię,
    możesz być pewna, że odwdzięczę się tym samym :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój boże, twój blog mnie szczerze wciągnął! Lubię to, bardzo!
    Chciałabym Cię zaprosić na swojego bloga: http://is-breathing-for-this-moment.blogspot.com/ - opowiadanie o Maliku ale też będą inni. i oznajmić, że jak tylko pojawi się tu nowy rozdział i mnie poinformujesz o nim u mnie na blogu, to na pewno zostawię po sobie ślad.
    pozdrawiam. @fabregasek <3

    OdpowiedzUsuń